Dawno dawno temu naoglądałam się torebek filcowanych w internecie ... nawzdychałam się do monitora.... nabierałam śmiałości,znowu przeglądałam internet... oswajałam temat. Ostatecznie zbagatelizowałam sprawę i .....
Dawno,dawno temu kupiłam przedwłóczkę cieniowaną w sklepie Zeberka. Zapraszam tam, gdzie opisane są właściwości, korzyści, możliwości oraz istnieje magiczne zdanie " zastosowanie przed-włóczki zależy jedynie od Państwa pomysłów " . oh ! pomysł wszak posiadałam :) już nic nie stało na przeszkodzie - żaden brak wiary w siebie ;) , więc ...
Dawno,dawno temu popełniłam takie coś jak poniżej :) podobało mi się, kolory,warkocze,nadal majaczyła mi wizja czegoś niesamowitego. Nadmieniłam we wstępie o zbagatelizowaniu sprawy - nie pomyślałam,że ja szyć nie umiem na maszynie, a podszewka potrzebna,że trzeba o zapięciu pomyśleć (najlepiej skutecznym). W związku z tym dzieło zaległo na lat kilka. Przejechało się nawet do Gdańska, wróciło pocztą do Krakowa ,bo wakacje były intensywne (cudne) i czasu nie było nad torebką siąść i pomyśleć z Przyjaciółką Mą. Oto postać nie poddana,żadnej obróbce termicznej :
Doszłam ostatnio do wniosku,że ręce mam zdrowe, igłę trzymać umiem więc nic nie stoi na przeszkodzie,żeby się z tym zmierzyć. Lękam się nieco , co z tego wyniknie - czy nie jakaś katastrofa podszewkowa... ale ... gotowa jestem i na katastrofę.
Przedwłóczka jest delikatna, rwie się w palcach , nabranie oczek na druty graniczyło z cudem ( szydełkiem robi się lepiej,ale też trzeba ostrożnie ).I tyle mogę na chwilę obecną napisać. Jak się filcuje, jakie rozmiary przed/po w jakimś poście - mam nadzieję,że nie będzie to apokaliptyczny post - post mortem torebki ;)
Pozdrawiam ciepło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz